Minęło już trochę czasu i miałem okazję poznać Ulę w różnych sytuacjach:
Ula pozostawiona sama w mieszkaniu, nie szczeka i nie niszczy. Nie jest to również pies, który ma problem z załatwianiem swoich potrzeb w domu. Nie ma najmniejszych sygnałów mówiących o lęku separacyjnym. Trzeba jednak pracować, żeby lęk nie wystąpił bo ma spore ku temu tendencje. Pozostawiona sama w pokoju koniecznie chce dostać się do pomieszczenia, w którym jest człowiek. Nie robi tego histerycznie, ale zabiega o to i to jest sygnał, żeby pracować nad tym.

Przy kontakcie z innymi psami nie ma niepokojących zachowań. Jest tolerancyjna, nie spina się zbyt mocno i nie wykazuje agresji. Myślę, że to zdecydowanie nie jest pies do mieszkania z kotem. Przy kontakcie z mieszkającymi obok mruczkami, zawsze jest spięta i ma ochotę je gonić. Nie jest to jednak na tyle ostra agresja, żeby mieć problem z przywołaniem psa do porządku. Wystarczy zwrócenie uwagi.
Jeżeli jakimś cudem przyszły opiekun jest stuknięty i ma w mieszkaniu drób- nie będzie problemu.

Poczyniliśmy też znaczne postępy z chodzeniem na smyczy, nabrała większej pewności siebie.
Odpuściliśmy na jakiś czas szelki, przy każdej próbie pies kręcił się w kółko i dostawał szału.
Myślę, że ten pies potrzebuje po prostu stabilnej emocjonalnie końcówki smyczy. Takiej, która nie będzie wprowadzała zamieszania w Uli swoim prowadzeniem. Spokojna, asertywna energia i łagodność, a pies od razu zaczyna iść jak należy. Dla przykładu koleżanka nie mogła Uli poprowadzić, była zbyt chaotyczna. Ula potrzebuje wsparcia. Musi czuć, że to nie na niej spoczywa obowiązek przewodzenia podczas spaceru.
Dzisiaj sporo czasu poświęciliśmy na kliker i uczenie przywoływań. Zaczęliśmy od zamkniętego wybiegu dla psów, a skończyliśmy w lesie i to bez smyczy

Dzisiejsze zdjęcia to właśnie nasz wypad do lasku, już bez żadnego zabezpieczenia. Pozostał nam tylko kontakt i klikanie.