Hej, hej, hej! Wróciliśmy, cali, zdrowi i wypoczęci. Pogoda (ze względu na Gabi) była dla nas łaskawa, bo było tak idealnie - krótki rękaw + coś na wierzch, wiaterek, bez upałów, a deszcze tylko wieczorami i w nocy także nie zmokliśmy. Myślę, że dużo dał jej ten wyjazd - spędziła duzo czasu na świeżym powietrzu, całe dnie z nami, bawiła się z innymi psiakami, mnóstwo nowych zapachów i spacerów po kołobrzeskich parkach.
Zacznę może od kamizelki chłodzącej. To strzał w 10! Mieliśmy jeden naprawdę ciepły dzień, w którym plażowaliśmy i kamizelka okazała się niezastąpiona. Gabi nawet nie dyszała na plaży, siedziała sobie w piasku lub w namiociku i podziwiała widoki. Jestem z niej bardzo dumna - była bardzo kochana i grzeczna, a po jej zachowaniu widziałam, że kamizelka jej służy. To naprawdę dobrze wydane pieniądze, psiak jest spokojniejszy i co najważniejsze właściciel też.
Gabrulka jednego dnia zwiedziła cały Kołobrzeg. Była na molo, pod latarnią. Poznała dużo piesków (aż 4 wakacyjne miłości), w naszym ośrodku bawiła się codziennie z biszkoptowym labradorkiem, każdego dnia wieczorem po takiej dawce emocji i aktywności fizycznej zasypiała praktycznie na siedząco i spała jak zabita przez kolejne 12h.
Podróż zniosła średnio, na początku lekko dyszała i była poddenerwowana, zwłaszcza w tych głośniejszych pociągach, ale jadąc TLK z klimatyzacją po paru minutach niespokoju zasypiała mi na kolanach, do auta wskakiwała sama, co też bardzo pozytywnie mnie zaskoczyło, bo dotychczas auto było dla niej nieciekawą opcją, kojarzącą się z wizytą u weterynarza.
Te wakacje uświadomiły mi jak bardzo Gabi mnie kocha. I jeszcze bardziej pogłębiły moją miłość do niej. Nie mamy jeszcze z Damianem dzieci, ale jak patrzyłam w te jej ślepia w pociągu, albo na kocyku na plaży to uwierzcie mi, czułam wobec niej prawdziwy, matczyny instynkt i olbrzymie pokłady miłości.
To teraz czas na sporą porcję wakacyjnych zdjęć!
|