Skoro tak mnie chwalicie, to czuje się połechtany i zaraz Wam opowiem coś niesamowitego:-)
Otóż wstaje sobie rano, za oknem jeszcze szarawo, ale jako, ze ojciec się już zwlókł z łóżka i zaczyna do mnie marudzić, to podnoszę się i idę na spacer. Właściwie to jadę.
Windą jadę, bo chodzić niespecjalnie lubię, ale mniejsza o to.
Wychodzę moim szarmanckim, posuwistym krokiem na ulubiony trawnik, aż tu nagle… ciabach!
Burza idzie! Ooooo nie, ja naprawdę nie lubię burzy….
Zaraz zaraz…
Burza?
Hmmmm…
Nieee…, to chyba nie burza.
Wiaterek co prawda powiewa, ale pachnie jakoś inaczej. Nie pachnie jak burza.
- Franek, chodź chłopie, siusiu trzeba zrobić!
Moment, niech no popatrzę. Nie widzę, ale słyszę. Coś jest zdecydowanie inaczej niż zwykle. Burczy, charczy, stuka puka…
O co chodzi?
Wącham, wietrzę -no zapach jakby znajomy, ale to z pewnością nie burza. Zaczekam, może się samo wyjaśni… No właśnie, zaczekam. Właściwie to nie ma powodu, żebym stał – usiądę sobie i zaczekam:-)
-Fraaaaniu…Chodź…trzeba się wysikać…
Zimna ta trawa i mokra, ale za to miękka – chwilę posiedzę i poczekam. Dziwny ten poranek, ale mnie zaintrygował. Ciekawe co to…
-Franek! Wstawaj wreszcie, ja muszę jeszcze dziś dojść do pracy!
Ciemno, ze oko wykol i do tego ta głupia latarnia co się włącza i wyłącza jakby sama nie wiedziała po co tu jest i czy lepiej ma być czy raczej nie być. Bez sensu.
O! oooo…widzę! Ale super!
Jaka wieeelka!!!
I jaki ma zarąbisty świecący wyrostek! Gdybym ja taki miał, wszyscy by mi się kłaniali na dzielni…
A jak pachnie…. Mmmmm… fantazja…
-Franek do cholery!
O, podjechała pod moją klatkę i rusza tyłkiem:-) Niezła jest, jakiś facet biega w koło - co on ma zamiar? Te wszystkie wielkie pojemniki ma zamiar jej do tyłka wsadzać?!
No mówię Wam – wariat jakiś. Ale ona się nie broni – stoi spokojnie i czeka.
To i ja poczekam. I popatrzę.
Ale czad...
-Franek!!!!
Jeeeezu, jaki on upierdliwy ten mój ojciec. Stoi i zrzędzi, jakby lewą nogą wstał… Co za gość! No już dobrze, niech stracę.
Idę.
W nosie mam takie spacery, tylko cię poganiają i wrzeszczą – nawet się wysikać nie można:-(
Wszystko tylko szybko, szybko…
A co to wyścig jakiś czy co?
Nie, nie będę sikał. Sam sobie sikaj.
Ja tak nie potrafię – nerwicy pęcherza się przez Ciebie nabawię.
Że co? Że kupę?
Phi!
Chyba Ty…
Ja idę do domu.
A zapowiadał się taki piękny dzień, to musiał wszystko zepsuć....
