Oj tam, oj tam zaraz bunt

Jakieś takie dni dziwnie krótkie i czasu mi wiecznie brak, no ale jestem i już nadrabiam dużą ilością fotek. Lady już zaakceptowała nasz dom, i sama też już jest inna niż na początku. Jest dużo odważniejsza (chociaż dalej wieczorami obszczekuje lampę) szczeka czasem jak ktoś zadzwoni do drzwi, nieraz jak ją coś najdzie to biega do ogrodzenia i obszczekuje - głównie psy, ale jak ktoś za głośno mówi, to też jest obszczekany. Dwa razy pogoniła na spacerze obce psy - a my byliśmy w szoku

Lady-torpeda, nie chciała zaatakować żeby gryźć, ale pogoniła, a raczej przegoniła, niezapomniany widok. Coraz bardziej widać, że Ona czuje się za nas odpowiedzialna i usiłuje nas bronić. Są też inne ciekawostki. Lady dość długo nie chciała się załatwiać na spacerach poza naszą posesją, a ma takie swoje miejsce w ogrodzie, które teraz nosi oficjalną nazwę Legoland (od klocków oczywiście

) i tylko tam klockowała, ale od jakiegoś czasu yes yes yes już bez strachu załatwia się na zewnątrz, jest tylko jeden warunek nie może być na smyczy. Smycz i kupa nie idą w parze

i już. Aktualnie czekamy na cieczkę, w ubiegłym tygodniu pojawiły się pierwsze symptomy, ale ponoć to jeszcze może potrwać - obserwujemy. Niestety mamy też problem z uszami, Lady ma zapalenie obu uszu i aktualnie jest leczona. Jesteśmy (od odejścia MINI za TM) pod opieką "cioci" Kasi z gabinetu BULLDOG czyli lek.wet Katarzyny Sosnowskiej z Warszawy, którą osobiście bardzo polecam.
A teraz obiecane fotki

troszkę się nazbierało.