Ja wiem, że każdy myśli, że to jego pies jest najdzielniejszy, najmądzrzejszy i najpiękniejszy (tak i każdy ma racje:)), ale to, co ostatnio wydarzyło się w naszym życiu pokazało, że Rampi to po prostu Super Pies.
Kiedy poznaliśmy diagnozę sutka byliśmy załamani. Nie powiem, jak zadzwoniłam do Michała powiedzieć mu o wyniku to przez łzy i gulę nie byłam w stanie wypowiedzieć slowa. Nie jestem weterynarzem, nie wiem, co oznacza drugi stopień złośliwości, niepełny margines cięcia. Nie wiedziałam, że nowotwory się leczy chemio- lub radioterapią jak u ludzi. Bałam się strasznie. Postanowiliśmy, że przenosimy się do NeoVetu, do dra Hildebranda, uznanego onkologa. Zostaliśmy umówieni na USG i RTG od razu, aby sprawdzić, czy nie ma przerzutów. Na wizycie doktor obejrzał dwie gulki, które Rampi miała już od roku, a które widziało już co najmniej trzech weterynarzy, którzy uznali je za niegroźne zmiany. Doktor pobrał biopsję i powiedział od razu, że na łagodne nie wyglądają. Rokowania były ostrożne, dowiedzieliśmy się, że trzeba koniecznie bez zwłoki powiększyć margines cięcia koło tamtego sutka. I wynik biopsji tamtych zmian nam powie, czy więcej będziemy ścinać tego dnia. Wyniki biopsji otrzymaliśmy za kilka dni - te dwie zmiany, a oko łagodne, okazaly się również mastocytomą.
Powiezdziano nam, że już za późno na operację, że zaczynamy z chemią. Byłam załamana, bo jak to, jest nowotwór, ktorego nie mozna wyciąć? Na szczęście pani doktor, która z nami rozmawiała, nei wiedziała, że te dwie źle zdiagnozowane wcześniej gulki byly pierwotne i pojawiły się przed zmianą na sutku. Po konsultacji z dr Hildebrandem dostaliśmy zielone światło do zabiegu. Rampi miała cięcie w trzech miejscach - na szyi, na brzuchu i na udzie. I jak to nasz super pies, zniosła wszystko bardzo dzielnie. Chodziliśmy na kroplówki, dbaliśmy i chuchaliśmy na nią. Wszystko, co zostało wycięte podczas operacji pojechało na histopatologię do Lublina. Możecie sobie wyobrazić, jak nasz dzielny Pampik musiał sobie radzić z dwiema ranami po prawej stronie i jednej po lewej. Ani siedzieć, ani leżeć ;(. No, ale kto jak nie nasz Dzielny Pies, Naszsa Duma, Nasz Najwspanialszy Przyjaciel, miałby sobie z tym poradzić.
Rampi z dnia na dzień radziła sobie coraz lepiej. Szwy bardzo jej uwierały, nie było mowy o chociaż 5 minut bez "piżamki". Doszyłam specjalnie kołnierz do ubranka, żeby jakoś przykryć jej tę szyję, która swędziała najmocniej. Tuż przed Wszystkimi Świetymi pojechaliśmy na kontrolę i zdjęcie szwów, można bylo ściągnąć jednak tylko co drugi. Umówiliśmy sie na poniedziałek na ściagnięcie pozostałych, badania krwi i podanie chemii. Wypytałam dokładnie o chemię. U Rampi nie podawano Masivetu, bo ten podaje siętylko, jeśli są guzy, a Rampi miałą wszystko powycinane i stracilibyśmy 2 tygodnie na obserwację, czy trafiliśmy z mutacją, na którą działa wspomniany lek. Stanęło na winblastynie, która w dawce podawanej przy mastocytomie, nie jest tak groźna dla organizmu. Otrzymaliśmy kartę informacyjną o leczeniu chemioterapią, gdzie wypisane są wszystkie instrukcje i rozwiane wszelkie wątpliwości (wrzucę później do posta). W miedzyczasie przyszedł wynik histopatologiczny takich dwóch zmian, na szczęście okazało się, że to mastocytomy w peirwszym stopniu złośliwości. Nie mogliśmy jednak zapomnieć o sutku, który był w drugim stopniu złośliwości. Pojawiła się po zabiegu czwarta zmiana w okolicy nosa, jednak Rampi nie pozwoliła sobie pobrać biopsji, a gdybyśmy chcieli ją usuwać chirurgicznie, margines kazałby uciachać pół nosa. Z racji już4 zmian, o różnym stopniu złośliwości, dr Hildebrand powiedział, że mmay do czynienia z postacią uogólnioną, dlatego niezbędne jest poddanie Rampi chemioterapii.
W poneidziałek, na pierwszym podaniu leku, jej siostra przyrodnia miała operację i ja zostałam z Fraszką, a Rampi pojechała z Michałem. Najpierw czekały ich szerokie badania krwi, potem czekanie na wyniki, a następnie podanie chemii (wyniki bardzo dobre:) ). Na miejscu bardzo dbają o komfort psiaków przy chemii i dostajemy osobny pokój, gdzie na naszym kocyku zwierzak się cziluje i jest kariony suchą kaczką. Rampi mimo pierwszego stresu zniosła wszystko bardzo dobrze, chyba przekonały ją smaki (po 12h głodówki przed badaniem krwi)

W poniedziałek kolejny mamy następną chemię, pierwszy plan mamy ustalony na 6 tygodni. Co badanie mamy sprawdzaną krew, więc w razie czego będziemy reagować.
Rampi jest mega, mega galopna. Chyba po każej operacji jeszcze bardziej cieszy się, że żyje. Na działce wróciła do treningów ligii pierdziochowej nawet!