Cześć wszystkim, z tej strony rodzice Prysznica.
Niestety ale nasz synek odszedł od nas miesiąc temu <\3
Chcieliśmy dać znać tutaj, bo wiemy, że zaglądają tu osoby, które śledziły losy Prysia od początku.
Nasze serca pękły i chociaż mamy dla kogo żyć, bo właśnie w tej chwili na kanapie wyleguje się reszta naszych futrzastych dzieciaczków, to już nigdy nie będziemy tak samo szczęśliwi, jak od momentu kiedy w naszym życiu pojawiły się zwierzaki, do tego, w którym odszedł jeden z nich. To był najgorszy dzień, miesiąc i z pewnością też rok naszego życia. Nigdy czegoś takiego nie doświadczyliśmy i chociaż wiemy, że mamy wspaniałe wspomnienia i powinniśmy się cieszyć ze wspólnego czasu – że to szczęście trafiło właśnie na nas, to w tym momencie nie jesteśmy w stanie odczuwać tych pozytywnych emocji.
Nie możemy się z tym pogodzić, ani tego zrozumieć. Prawie 8 lat byliśmy szczęśliwą, 8-osobową rodzinką. „My”, „u nas”, to zawsze oznaczało dla nas rodzinkę, w której były cztery pieski i dwa kotki, no i nasza dwójka i w naszych głowach to było coś stałego, co jest i będzie „zawsze” – nasze życie, innego nie znamy, nie chcemy i nigdy nie chcieliśmy mieć. Teraz po prostu czegoś w naszej Załodze brakuje, a właściwie kogoś – naszego ukochanego Prysia, więc czujemy ogromny smutek, żal i pustkę, której nawet nie umiemy opisać słowami. Tak bardzo za nim tęsknimy <\3
Prysznic zmarł w wyniku zatoru po operacji wycięcia części jelit. Zasnął w swoim łóżeczku, przytulony do tatusia. Zrobiliśmy dosłownie wszystko, żeby go uratować (tak mówią weterynarze, chociaż w kółko przeżywamy tamte chwile w głowach, zastanawiając się „a może gdyby”).
W styczniu na usg wyszła jakaś niejednoznaczna zmiana w jelitach – zrobiliśmy badanie bo Prysiu miał biegunkę lub luźną kupę cały czas, a leczenie antybiotykami (podejrzewano zapalenie), nie przynosiło skutków. Powtórzyliśmy usg i był naciek, nadal niejednoznaczny, była potrzebna biopsja (pobranie kawalka lub jesli bedzie od razu taka potrzeba to wycięcie całości, żeby nie otwierać brzuszka dwa razy). Podczas operacji, ktora odbyla sie pod koniec lutego, okazalo sie, ze jelito jest w bardzo zlym stanie i trzeba natychmiast usunac duzy fragmet (15 cm), bo swiatlo jelita bylo minimalne, dodatkowo problemem bylo fatalne umiejscowienie nacieku (okreznica - czesc brudna). Operacja sie udala, ale lekarze od poczatku mowili, ze rokowania sa bardzo, bardzo ostrozne, ze wzgledu na specyfilacje tej operacji plus zmiana wygladala bardzo niekorzystnie (jak nowotwor zlosliwy). Natomiast bez operacji Prysznic umarlby w bolu (i to mozliwe, ze kilka dni pozniej

().
Po operacji przez tydzien doslownie mieszkalismy w szpitalu, zeby byc razem. Prysznic musial byc z nami, byl tak do nas przywiazany i wrazliwy, ze bez nas sie nie regenerowal, dlatego po drugiej nocy w szpitalu, powiedzielismy, ze nie zostawimy go tam samego. Od tego czasu bylismy na opiece dziennej w klinice – razem, dostalismy swoj kat (chcielismy tez zaznaczyc, ze lekarze robili co mogli, nie tylko medycznie, ale tez tak po ludzku, spotaklo nas duzo dobra i zrozumienia). Na sama noc nie moglismy zostac w klinice, a Prysiu nie mogl zostawac bez nas, bo wtedy sie pogarszalo, wpadal wrecz w depresje, wiec jezdzilismy na noc do domu a w srodku nocy przyjezdzalismy na zastrzyki. Było lepiej. Prysznic zaczal sie regenerowac, ale trwalo to bardzo powoli, nie chcial za bardzo jesc, byl oslabiony, badania krwi slabe ale sie poprawialy. Mimo swietnej opieki specjalistow, godzin konsultacji i badan, mimo tego ze zdobywalismy nawet ciezko dostepne leki i mimo ze nie zwatpilismy w sile naszego malego wojownika, nie udalo sie. Dzien po tym jak umarl dostalismy wyniki biopsji z Niemiec – SIBO + IBD (cos jak ogromne zapalenie jelit, ktore ciezko jest zdiagnozowac) i do tego komorki nowotworowe. W kolejnym dniu przyszly tez wyniki wymazu plynu pooperacyjnego z brzuszka – byly obecne bakterie. Poza tym utrzymywal sie silny stan zapalny okreznicy. Przez to wszystko wlasnie jak sie okazalo, regeneracja byla tak trudna. Na koniec zator. „Cieszymy się” (ciezko tu mowic o cieszeniu, ale wiemy, ze to dobrze dla naszego maluszka), ze byl w domu, ze byl z nami jak zasnal. Wyglądał tak spokojnie i szczęśliwie jak w każdy inny dzień śpiąc z nami w łóżku.
Dziś chcielibyśmy też podziękować wszystkim, którzy przez lata interesowali się życiem Prysznica i naszej rodzinki, Prysiu uwielbiał być w centrum uwagi i na pewno był i byłby teraz bardzo zadowolony z tego powodu. Przepraszamy, że tak rzadko się tu odzywaliśmy ostatnimi czasy i że tyle wspaniałych chwil i zdjęć Was przez to ominęło, ale nie mieliśmy nigdy pamięci do takich rzeczy. Za to możecie być pewni, że w tym czasie po prostu cieszyliśmy się wspólnym życiem i staraliśmy się wykorzystać wspólny czas najlepiej jak umieliśmy. Razem.
Wrzucimy jeszcze tutaj trochę zdjęć na pamiątkę wspaniałego życia jakie miał nasz maluszek.
PS KOCHAMY CIE SYNKU NAJMOCNIEJ NA SWIECIE NA ZAWSZE
MAMA I TATA <3