Niestety happy endu naszej walki z rakiem nie będzie
Beza od marca miała zdiagnozowanego chłoniaka, leczyliśmy ją w Kosakowie u dr Miazgi. Chłoniak od paru m-cy był w remisji, wyniki krwi super, węzły chłonne też. Od kilku dni była osowiała, mało spała, jeżyła się i warczała czasem na nas. Badano i leczono ją pod kątem dyskopatii, ponieważ miała lekki niedowład tylnych łapek, a kręgosłup miała od dawna w strasznym stanie (liczne półkręgi, zwyrodnienia). Do tego wszystkiego wczoraj pod wieczór doszło dziwne sztywnienie karku, lekkie drżenie i skręcanie głowy w jedną stronę. Ruchy miała nieskoordynowane. Wręcz rozjechała nam się na podłodze

Pojechaliśmy na cito do Bydgoszczy, gdzie zrobiono drugie RTG oraz podano kolejne leki przeciwbólowe i już przecipadaczkowe, bo w lecznicy miała dwa ataki padaczki

Dziś o 4:30 serce Bezy przestało bić po serii kolejnych 3 ataków padaczkowych
Umarła w domu na naszych rękach, po 3 dniach ciężkiej walki o zdrowie i jak się okazało też życie

Dwóch lekarzy twierdzi, że najprawdopodobniej był to przerzut chłoniaka do rdzenia kręgowego, bo w badaniu nie miała tylko objawów kręgosłupowych, ale też już mózgowe

Jestem nadal w szoku i nie mogę się z tym wszystkim pogodzić, że to się tak szybko i niespodziewanie potoczyło

Kocham Cię moja malutka najbardziej na świecie i to się nigdy nie zmieni

Na zawsze!

Wysłane z mojego Pixel 2 XL przy użyciu Tapatalka