Święta święta i po świętach! Czas na wspominanie jak to było fajnie. Bekona można nazwać doświadczonym podróżnikiem, ponieważ w tak krótkim czasie zwiedził pół Polski. Z Krakowa wybrał się do Zielonej Góry, a stamtąd do Opola i z powrotem do Krakowa. Trochę kilometrów przejechał, nie ma co, i trzeba mu przyznać, że zachowywał się na medal! W aucie jak zwykle spróbował pare razy swojego numeru „a może tym razem pozwoli mi jechać na kolanach”, aczkolwiek szybko odpuścił, znalazł sobie miejsce pod siedzeniem i bardzo ładnie chrapał nam przez całą drogę. Na miejscu podbił serca obu rodzin, nie ma osoby która by go nie polubiła! Trzeba przyznać, że kto jak kto, ale Bekon uwielbia być w centrum uwagi, najlepiej jakby wszyscy interesowali się nim naraz, dlatego jak najczęściej przypominał o swoim istnieniu wskakując na kanapę, pokazując brzuszek na środku pokoju, żeby nikt nie mógł przejść obojętnie, chodząc za wybrańcem póki ten go nie pomizia... Rodzinki na szczęście przyjęły tego małego przytulasa z entuzjazmem, wyprowadzany na dwór był chyba z 5 razy dziennie, bo każdy chciał z Bekonem wyjść i kłócili się, kto będzie trzymał smycz. I tu na spacerkach Bekon pokazał swoje drugie oblicze, o które nikt w domu by go nie podejrzewał ... jest małym bojownikiem, patrzył się groźnie na każdego psa w okolicy, demonstrując im wyraźnie, że to ON się tutaj najbardziej liczy. To jeszcze nic, w porównaniu do tego, co robi gdy widzi kota... Boże miej w opiece te biedne zwierzęta

jest całkowicie nietolerancyjny wobec tego gatunku, dostaje małego świra na ich widok, zapomina o wszystkich i wszystkim i gania je do upadłego

próbowaliśmy go zapoznać w domu z kotem moich rodziców - skończyło się to zamykaniem ich w osobnych pokojach i pilnowaniem żeby się przypadkiem nie spotkali, bo obydwoje zdecydowanie nie przypadli sobie do gustu

No dobra, nie rozpisując się więcej - potwierdzam że Bekon z innymi zwierzakami po prostu się nie dogaduje, na tym poprzestańmy i zacznijmy znów go wychwalać ! Bo jest co, naprawdę pomijając te małe incydenty, Bekon jest do rany przyłóż. Dzielnie znosił zakraplanie oczu dwa razy dziennie trzema różnymi preparatami przez dwa tygodnie (zalecenia pana doktora, cóż zrobić), trzeba tez powiedzieć, że przychodzi kiedy się go woła, przy stole nie sępi w ogóle (fenomen), kładzie się pod stołem i chrapie, zupełnie nie interesując się tym co mamy na talerzach. Bekon również cierpliwie znosi towarzystwo najmłodszych, nawet powiedziałabym że zupełnie to lubi, kiedy dzieci się nim zainteresują, nie ma nic przeciwko tarmoszeniu czy innym zabawom jakie zaproponują, mówię tu o wieku w przedziale 7-10 lat, nie zaręczam że będzie równie wyrozumiały dla maluchów bez wyczucia, które mogłyby go pociągnąć za ogon czy za ucho ... ale szczerze podejrzewam, że i to zniósł by dzielnie! Z charakteru przypomina oazę spokoju, denerwuje się tylko na wspomniane wyżej zwierzęta, lub jak tez usłyszy jakiś niepokojący dźwięk, potrafi dać głos, ale po paru szczeknieciach odpuszcza i znów wraca do ulubionej czynności - drzemki.
To tyle z naszej relacji ze świąt, po powrocie do Krakowa pojechaliśmy na kontrolę u weta, który pochwalił oczka Bekona, cytuję, „jeszcze tak ładnie nawilżonych oczu u buldożka nie widziałem!”. Przy okazji umówiliśmy się na kastrację i zabieg zaglądania w gardło, żeby ustalić czemu tak głośno chrapie. Termin : środa za tydzień, trzymajcie kciuki żeby oba zabiegi poszły jak po maśle!
Do następnego razu,
DT
